Amerykański komentator nie oszczędza krytyki na prezydenta Stanów Zjednoczonych. „Dlaczego unika prawdy?”
Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu „Dlaczego Biden nie akceptuje prawdy, którą widzą wszyscy?” — pyta w felietonie w sobotnim numerze „Washington Post” David Ignatius. Zdeklarowany zwolennik polityki obecnego prezydenta wskazuje, że rozmawiał w ostatnich miesiącach regularnie z ludźmi z otoczenia Bidena o tym, dlaczego prezydent USA nie zrezygnował z ubiegania się o reelekcję.
Komentarze tych ludzi pomagają wyjaśnić, dlaczego wewnętrzny krąg Bidena mógłby odegrać kluczową rolę w przekonaniu go, by ustąpił
Przeczytaj także: Być albo nie być Joego Bidena. Demokraci za jego plecami szukają alternatywy. „Nikt nie chce mu tego powiedzieć” Prezydenta USA motywuje niechęć do Donalda Trumpa Zdaniem Ignatiusa, głównym powodem, dla którego Biden postanowił ubiegać się o reelekcję, było jego „instynktowne” przekonanie, że jest w stanie wygrać. Ponadto motywuje go głęboka niechęć do Donalda Trumpa i jego ruchu znanego jako MAGA, od pierwszych liter hasła Make America Great Again (Uczynić Amerykę znowu wielką — przyp. red).
- „Paradoksalnie, gdyby w wyborach nie startował Trump, prawdopodobnie Biden zrezygnowałby z tego wyścigu” — pisze komentator „WP”.
- Najważniejszą rolę w otoczeniu prezydenta odgrywa jego rodzina, a zwłaszcza jego żona Jill Biden. Pierwsza dama USA miała być „wściekła”, gdy Ignatius napisał we wrześniu 2023 r. artykuł pod tytułem „Prezydent Biden nie powinien ponownie startować w wyborach w 2024 r.”. „Lojalność jest godna podziwu, wyjąwszy jednak przypadki, gdy staje się niedźwiedzią przysługą” — ocenił amerykański komentator, przypominając, że to właśnie żona prezydenta Lyndona Johnsona, Lady Bird, przekonała go, by zrezygnował z ponownego startu w wyborach.
Amerykański komentator o Joem Bidenie. „Nigdy nie jest za późno”
Zdaniem publicysty, za postawę Joego Bidena odpowiedzialni są również doradcy z jego najbliższego otoczenia Bidena, ponieważ starają się go chronić i idą w tym za daleko. „Szczególnie bolesne w tej historii jest to, że Joe Biden był w większości kwestii bardzo dobrym prezydentem (…). Skutecznym, mimo oczywistych oznak stresu. I pozostał też przyzwoitym człowiekiem” — podkreśla autor.
- David Ignatius pisze, że Najbliżsi doradcy Bidena — Mike Donilon, Ron Klain i pierwsza dama — mają moralny obowiązek, by rozmawiać z nim teraz w sposób uczciwy. Jeśli prezydent będzie miał siłę i mądrość potrzebną do tego, by ustąpić, da szansę Demokratom na wybranie innego kandydata.
- „Nigdy nie jest za późno, by zrobić to, co należy” — podsumowuje publicysta.
Joe Biden trwa przy swoim. Publicyści Onetu wskazują problemy prezydenta USA Po czwartkowej debacie telewizyjnej między Joem Bidenem a Donaldem Trumpem w CNN w mediach pojawiły się liczne apele do prezydenta USA, by zrezygnował z kandydowania w listopadowych wyborach. Pod listami podpisują się kolejne sławy dziennikarskie, apelują o to niektórzy politycy. Joe Biden trwa jednak przy swoim i twierdzi, że jest w stanie pokonać Donalda Trumpa. „Po obejrzeniu debaty trudno nie odnieść wrażenia, że wygrał ją Donald Trump. Jeśli jednak przeczytać jej dokładny zapis, wyraźnie widać, że znacznie lepiej wypadł Joe Biden. Problem polega na tym, że zapewne 99 proc. Amerykanów debatę oglądało, a jeśli jej nie obejrzało, to przeczyta lub usłyszy komentarze tych, którzy ją oglądali, i tym samym dowie się, że Biden wypadł źle, a Trump wygrał” — wskazał publicysta Onetu Witold Jurasz.
Czwartkowa debata pokazała, że rzeczywistość jest zgoła inna, niż przedstawia to Partia Demokratyczna, ale na zmianę też już jest za późno — nawet jeśli Biden w końcu ugiąłby się pod presją i się wycofał
Pisze z kolei Łukasz Gadzała, wskazując cztery główne problemy Partii Demokratycznej. „Takiej jatki nie spodziewał się chyba nikt. Prezydencka debata między Joem Bidenem a Donaldem Trumpem przejdzie do historii jako moment, w którym w posadach zatrząsła się cała struktura Partii Demokratycznej (…) Demokratom pozostała tylko jedna nadzieja, jeden as w rękawie sięgnięcie po niego wymagałoby nie lada odwagi” — ocenił natomiast dziennikarz Onetu Konrad Mzyk.