Państwo Islamskie apeluje o zdobycie „ostatniej bramki”. Ukryci „fani” w gotowości
Pozostawiony bez opieki plecak w strefie kibica pod Reichstagiem, przypomniał berlińczykom o obawach, które narastały w nich od marca i zamachu w Crocus City Hall pod Moskwą.
Jedno ze skrzydeł tzw. Państwa Islamskiego przygotowało na początku maja grafikę przedstawiającą terrorystę z karabinem na pustym stadionie.
Wymieniło miasta – Dortmund, Monachium i Berlin. Dodało „strzel ostatniego gola”.
Niemieckie służby błyskawicznie ostrzegły, że to działanie mające przede wszystkim wywołać strach i zepsuć kibicom zabawę podczas mistrzostw, a dowodów na realne zagrożenie nie ma.
Zapewniły też – ustami najważniejszych komendantów i polityków – że mistrzostwa Europy, jak każda wielka impreza, jest zabezpieczone według najwyższych standardów.
Mimo to, w przededniu, aż 35 proc. Niemców przyznało, że obawia się zamachu terrorystycznego.
- Gdy do rozpoczęcia meczu Niemcy – Szkocja otwarcia pozostawało kilka godzin, w jednej ze stref kibica policjanci znaleźli porzucony plecak.
- Błyskawicznie zarządzili częściową ewakuację, wyznaczyli dwustometrowy obwód bezpieczeństwa, a gdy kibice wyszli poza wskazany obszar, plecak sprawdzili specjalnie szkoleni psy i saperzy.
- Na szczęście nie było w nim niczego niebezpiecznego, więc kibice szybko wrócili przed gigantyczny ekran i obejrzeli mecz-marzenie.
Niemcy wreszcie wygrali pierwsze spotkanie w turnieju, co nie udało im się to ani w Rosji, ani w Katarze, ani w ostatnim Euro. Szkocja oberwała aż 5:1.
Pierwsze gole strzelili Florian Wirtz i Jamal Musiala – promyki słońca przebijające „ciemne chmury”, które w ostatnich miesiącach wisiały nad reprezentacją, jak stwierdził jej dyrektor sportowy Rudi Völler.
Za ich plecami cały zespołem dyrygował maestro Toni Kroos. A na koniec o głębokości niemieckiej kadry zaświadczyły gole rezerwowych – Niclasa Fullkruga i Emre Cana.
Pierwszy dzień nie miał wad. Niemieccy piłkarze bawili się na boisku, a ich kibice na trybunach i w strefach kibica. 22 tysiące policjantów w najwyższej gotowości.
Część wmieszana w tłum kibiców. Wspomniana sytuacja z plecakiem była jedyną niepokojącą, o której poinformowały niemieckie służby.
Cały dzień w Monachium, gdzie rozpoczynało się Euro i Berlinie, gdzie znajduje się największa „fan zona”, upłynął na wspólnej zabawie szkockich i niemieckich kibiców pod czujnym okiem policjantów, którzy wydają się zwracać szczególną uwagę na to, by w żadnym miejscu – od stacji metra, przez strefy kibica, po otwarty Marienplatz – nie znalazło się zbyt wielu osób naraz.
W tłumie łatwo bowiem o panikę, a trudno o kontrolę. Wspólnym mianownikiem większości najstraszniejszych stadionowych tragedii jest właśnie dopuszczenie do przeludnienia.
Policjanci są w Niemczech wszechobecni. Mijamy ich na dworcach, lotniskach, ulicach miast. Im bliżej stadionów i stref kibica, tym częściej. Często towarzyszy im dźwięk latających dronów i głośniejszy warkot helikoptera.
Ale praca policji ma trochę wspólnego z przygotowaniem drużyny piłkarskiej do meczu: mobilizacja podczas turnieju jest najwyższa z możliwych, ale szczegóły taktyczne każdy chce zachować dla siebie.
Tylko nieliczne szczegóły przedostają się do kibiców. Wiadomo, że niemieccy policjanci podczas Euro nie mogą brać urlopów i do obsługi mistrzostw potrzeba ich około 22 tys.
Pomaga im kilkuset policjantów z innych krajów – również z Polski. Wykorzystują sztuczną inteligencję i monitoring.
Wśród kibiców mają też ukrytych obserwatorów, czyli specjalnie przeszkolonych pracowników od „czytania” ludzkich zachowań. Mają jako pierwsi wyłapać osoby, które mogą mieć złe intencje.
Wyzwanie jest duże – w czasie całych mistrzostw muszą zapewnić bezpieczeństwo blisko trzem milionom kibiców na dziesięciu różnych stadionach i kolejnym dwunastu milionom, które według szacunków przewiną się przez strefy kibica.
„Nie ma konkretnych oznak zagrożenia” – uspokaja Nancy Faeser, Ministra Spraw Wewnętrznych Niemiec, ale podkreśla, że podczas takich turniejów czujność służb zawsze jest maksymalna.
Jako potencjalne niebezpieczeństwo wymienia ataki terrorystyczne, ataki hakerskie np. na systemy biletowe, a także starcia chuliganów.
Szczególne zaniepokojenie wśród Niemców wzbudzają ataki terrorystyczne, dlatego tak głośno było o zatrzymaniu 7 czerwca na lotnisku Kolonia-Bonn rzekomego zwolennika Państwa Islamskiego, który na czas mistrzostw chciał zatrudnić się jako steward.
23-latek został aresztowany dlatego, że policja wykryła przelewy, których dokonywał na konta jednego z ramion terrorystycznej organizacji.
Niemców zaniepokoiła też sytuacja ze sparingu z Ukrainą. Będący na stadionie kibice usłyszeli komunikat, że mają wstrzymać się z wychodzeniem ze stadionu. Przyczyną była porzucona walizka, która podobnie jak plecak znaleziony w strefie kibica, nie była niebezpieczna.
„Lepiej zachować nadmierną ostrożność niż zawieść” – komentowała Faeser.
Już w niedzielę mecz Polska – Holandia. Czego powinni spodziewać się kibice?
Na ulicach nie czuć tych wszystkich obaw. Nie można też powiedzieć, by zachowanie policjantów i ochroniarzy było uciążliwe czy wpływało na poziom zabawy. Ta jest doprawdy znakomita.
W Monachium przez cały piątek trwała impreza rozkręcona przez Szkotów, do której Niemcy dołączali tym chętniej, im bliżej było meczu.
Nie wydawali się zaniepokojeni. Wręcz przeciwnie – mnóstwo było żartów, śmiechu i wzajemnej otwartości.
W Berlinie jest podobnie. Przyjeżdżam wczesnym rankiem. Od soboty na kilkanaście najbliższych dni wchodzimy w turniejowy rytm kilku meczów dziennie.
Na Stadionie Olimpijskim odbędzie się bodaj ten najciekawszy – o godz. 18 zagra z Chorwacją.
I właśnie z Chorwatami mijam się od pierwszych kroków na dworcu. Napływają falami z pociągów dojeżdżających na różne piętra dworca.
Gdy mijają się na ruchomych schodach, pozdrawiają się przyspiewką: „Zagraj moja Chorwacjo! Kiedy cię widzę, moje serce płonie!”.
Jeden z kibiców żartuje: „A jacyś Hiszpanie w ogóle przyjechali?”. Rozmawiam z 42-letnim Ivanem o fenomenie ich kadry, która z Rosji wróciła ze srebrem, a z Kataru z brązem.
„U nas piłka, sport w ogóle, ma bardzo duże znaczenie. Chorwacja jest młodym krajem, wciąż kształtuje swoją tożsamość.
Zastanów się: ile razy słyszałeś o Chorwacji w innym kontekście niż sportowych sukcesów?” – pyta.
Wspominam, że dla Polaków jest jednym z ulubionych kierunków wakacyjnych, ale przyznaję rację.
I chociaż śniący deszcz nie zachęca do spacerów, zaglądam pod Bramkę Brandenburską, gdzie na czas mistrzostw Niemcy położyli aż 24 tys. metrów kw. sztucznej trawy i postawili największą bramkę na świecie – szeroką na 63 metry i wysoką na 21.
To pod nią stoi ekran do wspólnego oglądania meczów. Całość robi wrażenie.
Przed południem jeszcze nie można tam wejść, bo dopiero kończy się sprzątanie po piątkowym meczu. Ale kibiców i tak jest całkiem sporo – mijam trzy wycieczki, kilka grupek Chorwatów, które chowają się pod balkonami i parasolami. Mijam też oczywiście kilkunastu moknących policjantów.