Dramatyczna końcówka tie-breaka w meczu reprezentacji Polski – napięcie sięga zenitu!
W poprzednim sezonie reprezentacja Polski wywalczyła złoto . Teraz jej celem jest obrona tytułu. Jak na razie Biało-Czerwoni są na dobrej drodze, by to marzenie spełnić. Nasza kadra rozpoczęła trzeci turniej i odniosła dwa zwycięstwa. Bez większych problemów pokonała Włochy i Argentynę, nie tracąc przy tym ani seta. Dzięki temu umocniła się na drugim miejscu w tabeli.
W sobotę czekało na nią kolejne wyzwanie – mecz z . Wymarzony początek Polaków. Mała dekoncentracja nie przeszkodziła w zdominowaniu rywali W poprzednich latach starcia z tym rywalem wzbudzały wiele emocji. Wielokrotnie były to spotkania na tzw. żyletki. Teraz jednak to siatkarze Nikoli Grbicia byli faworytem do zwycięstwa, na co wskazywały m.in. osiągane w tegorocznej Lidze Narodów. Polacy odnieśli aż osiem zwycięstw przy tylko dwóch porażkach. Rywalom udało się wygrać tylko pięć razy, przy aż pięciu porażkach.
I mecz od początku układał się pod dyktando naszej kadry. Biało-Czerwoni szybko wypracowali sobie dwu, trzypunktowe prowadzenie. Bardzo dobrze radzili sobie zarówno w ataku, jak i w bloku. Posłali też kilka asów serwisowych. Imponowali przede wszystkim Bartłomiej Bołądź i Kamil Semeniuk. Byli w stanie przedrzeć się przez ręce rywali. Polacy prowadzili już 21:16 i wówczas nastał delikatny przestój w ich grze. Nie byli w stanie zatrzymać Lubricia, który posłał aż dwa asy serwisowe. Najpierw ustrzelił Semeniuka, a następnie Aleksandra Śliwkę. Dodatkowo Serbowie zatrzymali Łukasza Kaczmarka i przewaga stopniała do zaledwie jednego punktu (22:21). Polacy byli jednak w stanie wrócić na właściwe tory, zdobyli trzy punkty z rzędu i zamknęli ten set – 25:21.
Polacy przebudzili się zbyt późno. W końcówce znowu stracili koncentrację Druga partia nie była już tak dobra w ich wykonaniu. To rywale nadawali tempo grze. Posyłali mocne zagrywki, z których przyjęciem mieli kłopot nasi kadrowicze. Przez to często dochodziło do kontr, które skutecznie kończyli Serbowie. Dodatkowo popisywali się też blokami. Tak zatrzymali Semeniuka i Bołądzia. W pewnym momencie ich przewaga wzrosła aż do sześciu punktów (15:9). I wówczas Polacy się przebudzili i zaczęli odrabiać straty.
Odzyskali czucie nie tylko w ataku, ale i w bloku. Właśnie w tym obszarze dobrze spisywał się Karol Kłos. Wiele ofiarnych akcji zaliczył też Jakub Popiwczak. Dzięki temu strata stopniała do zaledwie jednego punktu, aż w końcu Biało-Czerwoni wyrównali (19:19). Rywale jednak znowu byli w stanie odskoczyć. Na tyle, że wygrali drugą partię do 21.
W trzecim secie Polacy wrócili na wysoki poziom. Po wyrównanym początku Biało-Czerwoni zaczęli budować przewagę nad Serbami. I to głównie zasługa Bołądzia, który demolował rywali w polu zagrywki. Dosyć powiedzieć, że posłał aż cztery asy serwisowe z rzędu! Dzięki temu nasza kadra prowadziła już 16:7. Kapitalną serię siatkarza przerwał dopiero Ivović, który skończył atak na lewym skrzydle. Mimo wszystko wydawało się, że Polacy nie dadzą sobie już wyrwać takiej przewagi z rąk. I tak też się stało. Ostatecznie siatkarze Grbicia wygrali aż 25:18!
Czwarta partia była bardzo wyrównana. Serbowie nie zamierzali wywieszać białej flagi i odpowiadali na ataki Polaków. Drużynę do walki próbował pobudzić Atanasijević. I to przyniosło efekt. Serbowie powoli zaczynali przejmować kontrolę. Zbudowali sobie dwu, trzypunktową przewagę i ją kontrolowali. W końcówce doszło do powtórki z drugiego seta. Znowu Polacy zniwelowali stratę do jednego punktu. Tym razem jednak nie udało się wyrównać. Rywale odzyskali kontrolę i wygrali set 25:22.
A w nim gra była bardzo wyrównana. Znowu znakomicie spisywał się Bołądz, a skuteczne ataki dołożył też Śliwka. Polacy lepiej się prezentowali i byli w stanie utrzymać nerwy na wodzy, co zaowocowało zwycięstwem – 15:11. Zdecydowała piorunująca końcówka. Od wyniku 8:8 Polacy zaczęli grać jak z nut i doprowadzili do wyniku 13:9.
Na koniec w Ljubljanie nasza kadra zmierzy się z Kuba. To starcie zaplanowano na niedzielę 23 czerwca na godzinę 13:00. Zapraszamy do śledzenia relacji na stronie głównej Sport.pl i w aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE.