Przypadek Wołodymyra Z. zagrożeniem dla relacji polsko-niemieckich? „Nie będzie wygranych”
„`html
Po zatrzymaniu w Polsce Wołodymyra Z., obywatela Ukrainy podejrzewanego przez śledczych z Niemiec o udział w wysadzeniu gazociągu Nord Stream, premier Donald Tusk jasno podkreślił, że przekazanie tego mężczyzny Niemcom nie leży w interesie polskiego państwa. Tusk zwrócił także uwagę na fakt, iż problemem nie był sam incydent z gazociągiem, lecz to, że rurociąg w ogóle został zbudowany.
Percepcja sprawcy w Polsce
W artykule zaprezentowanym w berlińskim dzienniku, politolog Klaus Bachmann stwierdza, że osoba podejrzana o zamach na Nord Stream postrzegana jest w Polsce niemal jak bohater. Podkreśla, że wszelkie dotychczasowe rządy oraz partie polityczne w polskim parlamencie sprzeciwiały się realizacji tej inwestycji. Początkowo motywy sprzeciwu wiązały się głównie z utraconymi opłatami tranzytowymi, jednak z czasem sprawa nabrała znaczenia geopolitycznego i historycznego, dotyczącego bezpieczeństwa regionu.
Według Bachmanna w polskich środowiskach politycznych i społecznych wciąż obecna jest obawa przed zacieśnieniem współpracy na linii Niemcy-Rosja ponad głowami państw Europy Środkowo-Wschodniej i powrotem do normalnych relacji z Moskwą. W takim kontekście, z pozoru prosta kwestia ekstradycji obywatela Ukrainy urasta do rangi problemu, który może wpłynąć na relacje polsko-niemieckie oraz poróżnić sojuszników w NATO i Unii Europejskiej.
Możliwe skutki polityczne ekstradycji
Zaznaczono również, że temat przekazania podejrzanego Niemcom może stać się poważnym wyzwaniem w krajowej polityce. Dla opozycyjnej partii PiS oraz prezydenta Karola Nawrockiego byłaby to okazja do oskarżania Donalda Tuska o uległość wobec Niemiec. Radykalna prawica mogłaby wykorzystać sprawę do rozpętania kampanii wymierzonej zarówno w Niemcy, jak i Ukrainę. Nawet zwolennicy Tuska mogliby się przeciwstawić decyzji o ekstradycji.
- Europejski Nakaz Aresztowania standardowo umożliwiłby przekazanie Wołodymyra Z., jeśli formalności zostałyby spełnione.
- Obecna atmosfera medialna i polityczna sprawia, że cała sytuacja przypomina niebezpieczne starcie obydwu krajów.
- Publiczna debata dodatkowo podnosi temperaturę konfliktu.
Kwestie prawne i możliwe konsekwencje
Autor sugeruje, by najlepiej było sprawę przemilczeć i zminimalizować jej skutki, ponieważ na decyzji, niezależnie od kierunku, mogą ucierpieć relacje Polski i Niemiec. Wskazuje się ponadto, że przekazanie podejrzanego może przynieść dalsze zaostrzenie konfliktu na linii Warszawa-Berlin.
Bachmann rozważa też szanse skutecznego skazania oskarżonych przez stronę niemiecką – jego zdaniem zastosowanie wskazanych przez tamtejszą prokuraturę przepisów kodeksu karnego wydaje się mało prawdopodobne, a ewentualne wyroki okazałyby się znikome. Wątpliwości budzą również próby podciągnięcia zdarzenia pod międzynarodowe prawo morskie czy przepisy antyterrorystyczne; brak dowodów na działalność terrorystyczną lub powiązania z zorganizowaną grupą przestępczą.
Proces i potencjalni świadkowie
W nieoczekiwanym zwrocie sprawa mogłaby doprowadzić do konieczności przesłuchania byłych niemieckich kanclerzy, takich jak Gerhard Schroeder czy Angela Merkel, a także ministrów odpowiedzialnych za politykę gospodarczą i zagraniczną. Celem byłoby ustalenie, czy Nord Stream był przedsięwzięciem komercyjnym, czy miał charakter publiczny.
Czy niemiecka sprawiedliwość wróci do Berlina?
Politolog zauważa, że wyrok niemieckiego Federalnego Trybunału Sprawiedliwości z 2018 roku w sprawie ochrony niemieckiej telewizji przed roszczeniami polskiego byłego więźnia obozu koncentracyjnego może się teraz Niemcom zemścić. Trybunał uznał wtedy, że egzekucja orzeczenia wydanego w Polsce w Niemczech godziłaby w tamtejsze poczucie sprawiedliwości (ordre public). Bachmann twierdzi, że ekstradycja do Niemiec stanowiłaby obecnie naruszenie polskiego poczucia sprawiedliwości.
- Władze niemieckie i prokuratura muszą rozważyć, czy cały proces jest wart potencjalnych strat.
- Otwarcie postępowania grozi kompromitacją Niemiec i pogłębieniem napięć między rządami obu krajów.
- Szanse na skazanie są minimalne, a kluczowe fakty najpewniej nie ujrzą światła dziennego.
„`
