Zapomniani przez Zachód – nowi przeciwnicy światowego porządku. Porównania do upadku ZSRR są nieubłagane.
Jim O’Neill z pewnością nigdy nie sądził, że jego pomysł marketingowy stanie się pewnego dnia wyzwaniem dla istniejącego porządku światowego. W 2001 r. brytyjski ekonomista, wówczas pracownik banku inwestycyjnego Goldman Sachs, szukał sposobu na zwiększenie atrakcyjności inwestycji na głównych rynkach wschodzących. Wymyślił więc nową pojęcie — BRIC — odnoszące się do Brazylii, Rosji, Indii i Chin oraz ich rosnącej roli w globalnej gospodarce.
Posunięcie to wywołało zdumiewające skutki — doprowadziło do powstania grupy BRICS obejmującej wspomniane kraje i od 2011 r. również Republikę Południowej Afryki. Ugrupowanie to zrzesza bardzo niejednorodne państwa i gospodarki. Obecnie mają one trudności ze znalezieniem wspólnego głosu. Eksperci uważają jednak, że w nadchodzącej dekadzie BRICS stanie się tak potężne, że może zmarginalizować światowy porządek z jego zasadami i organizacjami, takimi jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy czy Światowa Organizacja Handlu.
Powstała tajna sieć autokratów. Chcą podważyć porządek międzynarodowy. Anne Applebaum: to prawie jak wypowiedzenie wojny — To ogromne zagrożenie dla Zachodu — mówi turecka dziennikarka Asli Aydintasbas z Europejskiej Rady Stosunków Zagranicznych (ECFR). — To coś, czego nie widzieliśmy od czasu upadku Związku Radzieckiego. Słowa te brzmią nieco katastroficznie, ale jeśli spojrzymy na zdumiewający rozwój BRICS w ciągu ostatnich 23 lat, zrozumiemy, że nie są wcale przesadzone.
Koncepcja wymyślona przez Jima O’Neilla przyniosła duży sukces — przyciągnęła inwestorów, którzy chcieli czerpać zyski z rozwoju gospodarczego rynków wschodzących. Same te kraje również dostrzegły możliwość wykorzystania tego terminu do wzmocnienia swoich wpływów na arenie światowej. Początkowo przedstawiciele krajów tworzących BRIC spotykali się na własnych rundach rozmów na obrzeżach głównych szczytów. W 2009 r. odbyło się pierwsze formalne spotkanie czterech krajów w Jekaterynburgu w Rosji. W 2011 r. do grupy została przyjęta Republika Południowej Afryki, zmieniając tym samym jej nazwę na BRICS.
Specjalny bank rozwoju BRICS
Kolejny ogromny krok naprzód państwa grupy BRICS zrobiły w tym roku, przyjmując w swoje szeregi czterech nowych członków: Egipt, Etiopię, Iran i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Od tego czasu mówi się również o BRICS+. Z ugrupowania skoncentrowanego na kwestiach gospodarczych zmieniło się ono w organizację polityczną, której antyzachodnie stanowisko i antyliberalne widać dzisiaj znacznie wyraźniej niż wcześniej.
Zachodni obserwatorzy, którzy wcześniej marginalizowali grupę, byli wstrząśnięci krytyką jej członków dotyczącą wsparcia Zachodu dla Ukrainy. Wielu członków BRICS oskarża świat zachodni o stosowanie podwójnych standardów — choćby w odniesieniu do wojny w Strefie Gazy.
Czy obawy związane z rosnącą pozycją BRICS są uzasadnione?
Tworzące ją kraje obejmują obecnie prawie połowę światowej populacji i generują mniej więcej jedną trzecią globalnej produkcji gospodarczej. To sprawia, że grupa ta jest silniejsza niż G7 — organizacja obejmująca największe rozwinięte gospodarki i demokracje na świecie. BRICS ma własny bank rozwoju zlokalizowany w eleganckim wieżowcu w Szanghaju i planuje puścić własną podmorską sieć kablową, której USA nie będą w stanie przechwycić. Atrakcyjność grupy stale rośnie — ponad 40 krajów jest zainteresowanych przystąpieniem do BRICS.
- 14 krajów już złożyło wniosek o członkostwo — wśród nich znalazły się m.in. Wenezuela, Kuba i Białoruś.
- Największe poruszenie wywołał jednak ten złożony przez Turcję — to pierwszy kraj NATO, który chce dołączyć do grupy.
- Zaniepokojenie w zachodnich stolicach wywołują również kandydatury największych gospodarek azjatyckich — Malezji i Tajlandii.
Rosnący niepokój
Wielu obserwatorów uważa, że obawy przed otwarcie antyzachodnim i antyliberalnym sojuszem są przesadzone. Uważają oni, że flirt z BRICS jest sposobem prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana i innych rządzących na rozgrywanie Zachodu i państw BRICS przeciwko sobie w celu wzmocnienia własnej pozycji międzynarodowej. Niektórzy dodają, że członkowie sojuszu są zbyt zróżnicowani, by być naprawdę skuteczni.
Grupa zrzesza państwa o różnych systemach rządów, językach, systemach gospodarczych i interesach regionalnych, rozsiane dodatkowo na czterech kontynentach. Chiny i Indie są nawet w konflikcie o terytoria w górach Kaszmiru. Chiny, Rosja i Iran zwierają szyki. „Oś chaosu” jeszcze nigdy nie była tak silna. „Dla Ameryki i jej sojuszników to koszmar”. Członkowie BRICS są jednak zjednoczeni w misji wzmocnienia Globalnego Południa, przełamania światowej dominacji gospodarczej USA i Europy oraz zastąpienia instytucji międzynarodowych, takich jak Fundusz Walutowy i Światowa Organizacja Handlu, nowymi strukturami.
Podstępna gra Chin
Od samego początku sojusz wzywał do podważenia dominacji dolara w światowej gospodarce i przedstawienia dla niego alternatywy, ale dotąd się to nie udało. Każde z trzech głównych mocarstw BRICS chce, by taką rolę odgrywała jego waluta. Niektórzy obserwatorzy ostrzegają jednak przed niedocenianiem tego ugrupowania. Asli Aydintasbas zwraca uwagę na to, że Chiny od kilku lat kształtują ugrupowanie zgodnie z własnymi ideami geopolitycznymi. To jest prawdziwy powód rosnącego upolitycznienia grupy.
Niemałą rolę odegrał w tym sam Zachód. Jeszcze kilka lat temu uważał on, że w jego interesie leży integracja Chin z globalną gospodarką i porządkiem międzynarodowym. W miarę jak Pekin stawał się jednak coraz bardziej autorytarny wewnętrznie i agresywny zewnętrznie, ten konsensus się rozpadł.
Decydującą rolę odegrała w tym grupa BRICS. Odwrócenie się Zachodu od Rosji po inwazji na Ukrainę jeszcze bardziej wzmocniło ten trend. Badanie przeprowadzone przez szwajcarski think tank St. Gallen Endowment pokazuje, w jaki sposób Chiny wykorzystują sojusz dla własnych korzyści gospodarczych. Z analizy wynika, że Pekin traktuje inne państwa BRICS jako źródła surowców, ale nie dopuszcza do tego, by przekroczyły one jedną piątą całego ich importu do tego kraju.
Nie chce się uzależniać od jednego źródła dostaw, ale chętnie uzależnia od siebie kraje BRICS. 2049 r. — do tego czasu Chiny mają stać się potęgą. Jednocześnie Pekin odmawia dostępu do chińskiego rynku wielu produktom wysokiej jakości. — Wiele krajów BRICS chce lepszego dostępu do chińskiego rynku, ale po prostu go nie uzyskuje — mówi Andre Brotto, autor badania.
„Liga Autokratów”
W dłuższej perspektywie grupa może okazać się niebezpieczna. Mocno krytykuje ona fakt, że byłe światowe potęgi, takie jak Francja i Wielka Brytania, mają na przykład nieproporcjonalnie duży wpływ na Fundusz Walutowy. Faktycznie, tak fundusz, jak i inne organizacje międzynarodowe, pod wieloma względami wymagają zmian.
Problematyczny jest jednak fakt, że wiele państw dążących do stworzenia alternatywnego porządku świata odrzuca liberalne wartości i wolności obywatelskie. Nadchodzi zmiana, jakiej nie widziano od 100 lat. Xi Jinping rozmawiał z Putinem o „nowym porządku świata”. Nie spodoba się on Kremlowi. Eksperta Asli Aydintasbas nazywa nawet grupę BRICS „Ligą Autokratów”. — Mamy do czynienia z rywalizacją światopoglądów. Ideologia BRICS przenika także do innych społeczeństw. To bardzo niebezpieczne — mówi. Dlatego też, jej zdaniem, trzeba stale podkreślać w zachodnich społeczeństwach wartość demokracji.