Unikając wyzwań, twoje talenty idą na marne. Dlaczego polskie szkoły zawodzą? [Rozmowy z Sroczyńskim]
Replikują się. Zaczynają przechodzić na nowe pokolenie. Winna jest szkoła. Edukacja publiczna słabnie, uczy gorzej. To widać w danych, którym się przyglądaliśmy, pisząc książkę. Wygląda na to, że wyniki dziecka w matematyce, angielskim czy fizyce coraz bardziej zależą od dostępu do korepetycji i zajęć dodatkowych, a coraz mniej od zdolności dziecka i jego na lekcjach.
Tak. Jednych na te korki stać, innych nie stać. I masz replikację nierówności. Ten proces właśnie w Polsce ruszył. Słabnięcie szkoły publicznej? Na przykład w wynikach egzaminu ósmoklasisty. Trzeci rok z rzędu mamy tak, że dużo jest uczniów dobrych, dużo uczniów słabych, a stosunkowo mało średniaków.
Widać zwiększający się rozjazd między najlepszymi a najgorszymi, a przy tym wycinanie środka. Polaryzacja. Nie. Dekadę wyniki były inne. Średnich i dobrych. A tymczasem u nas zwiększa się grupa uczniów, którzy zostają z tyłu. Widać to również w międzynarodowych testach PISA. W 2022 roku pokazały rosnący odsetek polskich uczniów, którzy nie nabywają podstawowych kompetencji w czytaniu i w matematyce.
Naprawdę szybko ta grupa rośnie. Częściowo można to tłumaczyć covidem, bo podobne zjawisko wystąpiło też w innych krajach, ale w Polsce dużo mocniej. 23 procent piętnastolatków osiąga wynik z matematyki poniżej poziomu drugiego, czyli bardzo słaby. W poprzedniej dekadzie tych słabych uczniów było prawie o połowę mniej!
Z kolei analizując egzamin ósmoklasisty można zobaczyć, że polaryzacja wyników jest największa w matematyce i angielskim. Bo właśnie tutaj zajęcia dodatkowe są wyjątkowo popularne. Przepaść w języku angielskim między słabymi i dobrymi jest naprawdę spora, ale matematyka zaczyna doganiać. Widać wyraźne odejście od tego, co polska szkoła osiągnęła w poprzedniej dekadzie.
Bo ona była niezła, oczywiście plus-minus, problemy zawsze jakieś występowaly, ale polska szkoła publiczna uczyła w miarę dobrze i w miarę równo. Widać to było chociażby w badaniach PISA. Bardzo dużo się w polskich szkołach działo i były to rzeczy złe. Zjazd zaczął się od likwidacji gimnazjów, potem mieliśmy stłamszony strajk nauczycieli, relatywny spadek ich wynagrodzeń w stosunku do płac w gospodarce, odejścia, coraz większa liczba wakatów w szkołach.
Może nie ma na to twardych dowodów, ale każdy, kto jest blisko szkoły publicznej, widzi, że nauczyciele zaczynają odbębniać swoją pracę, oczywiście teraz generalizuję. I w tym osłabieniu niektórzy się odnajdują. Radzą sobie ci, których stać na zajęcia dodatkowe albo stać na to, żeby się ewakuować do szkoły niepublicznej.
Tak. Powtórzę: kiedy jakość szkoły publicznej słabnie, twoje wyniki zaczynają zależeć w dużym stopniu od zajęć dodatkowych, korepetycji, zajęć uzupełniających. Jednych na nie stać, innych nie. Jako ekonomista muszę tu dodać, że w Polsce mamy ogromne nierówności w dochodach, jedne z najwyższych w Unii Europejskiej, jesteśmy pod tym względem w 3. Więc tym silniej działa mechanizm, że jedni mogą uzupełnić braki edukacji publicznej, a inni na to nie mają .
Widać gigantyczną różnicę w korzystaniu z zajęć dodatkowych w zależności od statusu rodziców. W bieżącym roku szkolnym tylko 10 procent rodziców z wykształceniem wyższym nie posyła swoich dzieci na jakieś zajęcia dodatkowe. Wśród rodziców z wykształceniem zawodowym lub niższym nie robi tego 63 procent rodziców.
Do czego nas to prowadzi? Do tego, że duże nierówności dochodowe, które są złym skutkiem ubocznym polskiej transformacji, zaczynają się replikować. One się właśnie teraz utrwalają w kolejnym pokoleniu. Weszliśmy w okres rozwoju Polski, kiedy wysokie nierówności dochodowe rodziców zaczynają się przekładać na wysokie nierówności w szansach dzieci.
Replikację nierówności
Bo ona – jeśli słabnie – przestaje wyrównywać szanse, dziecko z biedniejszej rodziny nie może rozwinąć w swoich talentów, jeśli matematyka, fizyka, angielski są na niewystarczającym poziomie, a na korki takiej rodziny nie stać. To oczywiście rzutuje później na szanse dziecka w dorosłym życiu. I mamy replikację nierówności.
Ilu Einsteinów tracimy?
Pytałeś przed wywiadem, dlaczego ekonomista w ogóle się tym zajmuje. Bo to podważenie pewnego fundamentu ekonomii, przede wszystkim ekonomii liberalnej, który polega na założeniu, że ten, kto się stara, kto podejmuje wysiłek, zostanie nagrodzony.
Dzisiaj w Polsce coraz bardziej mamy tak, że część dzieci może się starać, ale i tak niewiele osiągną, a inni mogą się starać tak sobie, ale rodzice ich wspomogą, zapłacą za korepetycje, i oni sobie w życiu poradzą. Dlatego wysokie nierówności szans są fundamentalnym zagrożeniem.
Abstrahując od tego, czy zgadzamy się, że państwo powinno korygować nierówności w dochodach, to wydaje mi się, że niewielu się nie zgodzi, że dzieci powinny mieć w miarę równe szanse. Dzisiaj przestaliśmy to w Polsce robić.
Replikacji. Nierówności się powtórzą i większość dzieciaków w tym wcale nie zawini. Mogą się bardzo starać, ale bez korków niewiele się nauczą.
Co się dzieje w takim systemie, w którym są wysokie nierówności szans? My po prostu tracimy talenty. Jakaś część dzieci wysoce utalentowanych nie dostanie szansy na rozwój, bo trafi do słabej szkoły i jednocześnie nie będzie mogła uzupełnić sobie poziomu zajęciami dodatkowymi. One nie rozwiną swoich zdolności, a my zapłacimy w przyszłości niższym wzrostem gospodarczym.
Rozwój kapitału ludzkiego
Mówię teraz jak ekonomista, pomijam konsekwencje społeczne, które oczywiście też są bardzo poważne. Wracając do czystej ekonomii: zapłacimy niższym PKB, bo dzisiaj fundamentem rozwoju jest jakość kapitału ludzkiego. O sukcesie gospodarki decyduje to, jakich masz w niej ludzi.
Polska jest tego doskonałym przykładem, bo w ostatnich trzydziestu latach rozwijaliśmy się przede wszystkim dzięki podwyzszaniu jakości kapitału ludzkiego. Sukces polskiej transformacji wynikał z tego, że poprawiliśmy jakość edukacji i bardzo zwiększyliśmy odsetek osób, które kończą studia wyższe.
Teraz znajdujemy się w momencie, kiedy jeszcze jest okej, jeszcze nie ma tragedii, ale ewidentnie coś nam się popsuło. To bardzo ważne zagrożenie dla przyszłego rozwoju naszej gospodarki.
Opowiem o badaniach zrobionych parę lat temu w USA. Zebrali wyniki uczniów na samym początku szkoły podstawowej kilkadziesiąt lat temu, wybrali z tego grupę uczniów o zbliżonych osiągnięciach, czyli wzięli podobnie zdolnych, którzy mieli podobny punkt startowy.
Wiedzieli źle mierzą nierówności. Tak. Takie badania nie łapią najbogatszych. Raz, że jest ich niewielu i łatwo ich ominąć, jeśli próba jest losowa, a dwa, że oni odmawiają udziału w ankietach dużo częściej niż osoby o średnich i niskich dochodach.
Wracając do czystej ekonomii: zapłacimy niższym PKB, bo dzisiaj fundamentem rozwoju jest jakość kapitału ludzkiego. O sukcesie gospodarki decyduje to, jakich masz w niej ludzi. Polska jest tego doskonałym przykładem, bo w ostatnich trzydziestu latach rozwijaliśmy się przede wszystkim dzięki podwyzszaniu jakości kapitału ludzkiego.
Udział w rankingach polskich programistów w światowym TOP 5.
Przecież to wszystko dzięki dobrej i w miarę równej szkole. Było to widać w badaniach PISA – tych wcześniejszych sprzed paru lat – że szkoły polskie stawały się coraz lepsze. Teraz znajdujemy się w momencie, kiedy jeszcze jest okej, jeszcze nie ma tragedii, ale ewidentnie coś nam się popsuło.
Nauczyciele potrzebują wsparcia
Naprawdę szybko ta grupa rośnie. Częściowo można to tłumaczyć covidem, bo podobne zjawisko wystąpiło też w innych krajach, ale w Polsce dużo mocniej. 23 procent piętnastolatków osiąga wynik z matematyki poniżej poziomu drugiego, czyli bardzo słaby.
I ten prawdziwy wynik to już jest bardzo dużo. Jeśli mamy wysokie nierówności, to równa szkoła tym bardziej jest nam potrzebna. Odpowiedź nie jest wcale taka trudna. Bo co robić, żeby system edukacji był dobry i w miarę równy, zostało dobrze zbadane. Fundamentem dobrej edukacji są dobrzy nauczyciele.
Nauczyciele mają tam wysoki status społeczny, są dobrze opłacani, dobrze przygotowani do zawodu, są dokształcani, a poza tym daje się im wolną rękę. I to sprawia, że edukacja jest zarówno dobra jakościowo, jak i równa, nawet jak ktoś pójdzie na zajęcia dodatkowe, to już nie robi takiej różnicy, jak robi u nas. Mniej więcej.
Dobra, równa szkoła to źródło naszego sukcesu w ostatnich 30 latach, nie psujmy tego. (1989) jest ekonomistą, adiunktem w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, współautorem książki „Nierówności po polsku. Dlaczego trzeba się nimi zająć, jeśli chcemy dobrej przyszłości nad Wisłą”.