Polka zyskuje miano „bohaterki” w niezwykłym procesie sądowym w Niemczech. Przyjaciele nazywają ją „Schumi”

Tragedia rozegrała się dwa lata temu w niemieckim Barsinghausen. Ewa P. prowadziła granatowe audi A6 z prędkością 180 km na godz. na drodze, gdzie obowiązywało ograniczenie prędkości do 70 km na godz. Jej niebezpieczna jazda zakończyła się wypadkiem, w którym zginęło dwoje dzieci — w wieku 2 i 6 lat — podróżujących nissanem qashqai. Ich rodzice przeżyli cudem. Ojciec trojki dzieci zginął przez pólkę. Okoliczności porażają.

Kobiecie grozi dożywocie. Co czyni ten proces wyjątkowym to fakt, że Ewa P. jest oskarżona nie tylko o spowodowanie wypadku, ale o morderstwo. Prokuratura twierdzi, że kobieta wykorzystała swój samochód jako „zagrożenie publiczne”, odbierając życie niewinnym osobom. Grozi jej dożywocie.

Ewa P. nie jest jedyną osobą oskarżoną w tej sprawie. Drugim oskarżonym jest 40-letni handlowiec, Marco S., który prowadził seata cupra formentor, samochód, który Ewa P. próbowała wyprzedzić tuż przed wypadkiem. Mężczyzna jest współoskarżony o zbrodnie, gdyż nie chciał dać się wyprzedzić, co przerodziło się w uliczny wyścig na odcinku 700 m. Grozi mu kara do 10 lat pozbawienia wolności.

Rodzeństwo przebywało z ciałem 3-letniej Majeczki kilka dni. Rodzice grozy usłyszeli straszne zarzuty, ale… są na wolności. Spieszyła się do swoich dzieci… Ewa P. zaprzecza zarzutom, twierdząc, że nie było jej zamiarem zabić kogokolwiek i że spieszyła się do swoich dzieci. Jednak świadkowie z jej pracy mówią, że często przekraczała prędkość i wyprzedzała kilka pojazdów naraz.

To już drugi proces w sprawie tej tragedii. W poprzednim Sąd Okręgowy w Hanowerze skazał Ewę P. na sześć lat więzienia, a Marco S. na cztery lata. Wyrok został jednak uchylony po apelacji prokuratury i obu skazanych, dlatego proces toczy się od nowa. Ten proces może przynieść przełom w podejściu do przekraczania prędkości na drogach, traktując je nie tylko jako przestępstwo komunikacyjne, ale także jako potencjalne morderstwo.