e-bloger.pl

Wszystko, co warto wiedzieć

Światowe

NATO wywiera presję na Niemcy. Wszyscy zwracają uwagę na sytuację. Oprócz USA, także Polska angażuje się w naciski

— Niemcy są największym w Europie członkiem NATO — dumnie przypomniał kanclerz Scholz na szczycie sojuszu w Waszyngtonie. — To nakłada na nas szczególną odpowiedzialność. Będziemy… ja będę wypełniać tę odpowiedzialność.

Gen. Christopher Cavoli, najwyższy rangą dowódca NATO w Europie, wyjaśnił mu niedawno w Berlinie, na czym polega ta odpowiedzialność. Amerykanin powiedział, czego potrzebuje, aby wypełnić swoją misję wojskową: zwiększenia zdolności wojskowych, elastyczności w ich rozmieszczaniu, infrastruktury transportowej. A przede wszystkim zrównoważonego finansowania ze strony głównych państw NATO.

Zimna wojna powraca. Andrzej Duda z jasnym apelem na szczycie NATO. „Zachód nie zareagował w odpowiedni sposób”

To dopiero pierwszy krok. Na szczycie Scholz uporczywie podkreśla, że w tym roku Niemcy po raz pierwszy wydają 2 proc. swojego PKB na obronność i będą to robić w nadchodzących latach „za pośrednictwem specjalnego funduszu o wartości 100 mld euro” (ok. 426 mld zł). Od 2028 r., kiedy ten kredyt zostanie wyczerpany, 2 proc. będzie finansowane „bezpośrednio z budżetu federalnego”, a następnie z budżetu w wysokości „80 mld euro dla Bundeswehry”.

Obecnie kwota ta wynosi 52 mld euro (odpowiednio ok. 340 i 221 mld zł). Pozostaje jednak tajemnicą Scholza, gdzie on — lub najprawdopodobniej jego następca — powinien dokonać cięć w budżecie, aby uzupełnić niedobór w wysokości ok. 30 mld euro (ok. 128 mld zł) rocznie.

W międzyczasie jednak nowy pomysł znacznie zwiększa presję na Niemcy. „Potrzeba NATO 2.0 pod przywództwem Niemiec”. Dziennikarz „Die Welt”: Berlin będzie odgrywał szczególną rolę [OPINIA]

W marcu br. podczas wizyty w Waszyngtonie prezydent Andrzej Duda po raz pierwszy dał do zrozumienia, że „konieczne jest, aby wszystkie kraje NATO zwiększyły swoje wydatki na obronę z 2 do 3 proc. PKB”. W przeciwnym razie Rosja nie mogłaby zostać wiarygodnie powstrzymana.

„19 lub 20 państw UE spełnia cel” — 2 proc. to za mało — mówi estoński minister obrony Hanno Pevkur. — Musimy osiągnąć 2,5, a może nawet 3 proc. Zgadzają się z nim siedzący obok ministrowie z Litwy i Łotwy.

Krótko przed rozpoczęciem szczytu z Brukseli napłynęły doniesienia, że temat 3-procentowego celu może zostać poruszony przez niektóre kraje za zamkniętymi drzwiami podczas szczytu. — Debata na temat celu 3 proc. nie została jeszcze omówiona w komitetach NATO w Brukseli — mówi nam NATO-wski dyplomata. — Niemniej jednak temat ten istnieje. Możliwe, że w pewnym momencie zostanie osiągnięte porozumienie w sprawie 2,5 proc.

„19 lub 20 państw Unii spełnia teraz cel 2 proc.” — potwierdza Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej. — To dodatkowe 150 mld euro (ok. 639 mld zł) na bezpieczeństwo i obronę, które wydają europejskie państwa NATO.

Jednak nawet w niemieckim rządzie narracja ta nie jest popierana przez wszystkich członków. Minister obrony Boris Pistorius jest otwarty na podwyżkę, kanclerz — niekoniecznie. — Bezpieczeństwo kosztuje, zdolność obronna kosztuje, a my musimy to odzwierciedlić — mówi Pistorius przy okazji szczytu. — Nie będziemy w stanie obejść się bez 2 proc.

Putina nie pokona udawany optymizm, tylko prawdziwa broń. W sprawie amunicji Berlin i Bruksela mydlą nam oczy [ŚLEDZTWO]

Przy celu 3 proc., Niemcy, jako trzecia co do wielkości gospodarka na świecie, musiałby inwestować ok. 120 mld euro (ok. 511 mld zł) rocznie w Bundeswehrę — prawie jedną czwartą całego budżetu federalnego.

Prawda jest taka: kanclerz nie był nawet w stanie przeforsować 2-procentowego celu w swojej koalicji. Niemcy ledwo spinają budżet. Socjaldemokraci, Zieloni i liberałowie nie byli gotowi zrezygnować z wydatków socjalnych na rzecz obronności. Nie było też chęci do kumulowania większego zadłużenia poza specjalnym funduszem.

Pożyczka w wysokości 100 mld euro (ok. 426 mld zł) zostanie do końca roku w całości przeznaczona na kontrakty obronne.

Niemiecki minister obrony chciał się popisać przed szczytem NATO. Koledzy z rządu pokazali mu, gdzie jego miejsce.

Obecnie mniej więcej połowa rocznego budżetu wydawana jest na politykę społeczną — a prawie 70 mld euro (ok. 298 mld zł) dodatkowego finansowania dla Bundeswehry musiałoby w dużej mierze pochodzić z cięć w tej ogromnej pozycji. Chyba że dodatkowe pieniądze zostaną zebrane poprzez wyższe podatki lub zaciągnięcie większego długu.

Inne kraje mają niewiele cierpliwości wobec Niemiec, niechętnych do cięcia wydatków socjalnych. Zwłaszcza kraje takie jak Polska, gdzie państwo opiekuńcze nie jest aż tak hojne, ale które wydają proporcjonalnie więcej na obronność. Lider NATO inwestuje 4 proc. swojego PKB w siły zbrojne. W tym roku Estonia wydaje na obronność 3,2 proc., a pozostałe dwa kraje bałtyckie blisko 3 proc.

Wschodnia flanka NATO czuje się szczególnie zagrożona przez Rosję — wysokie wydatki na obronę nie budzą kontrowersji, a politykom łatwo jest domagać się ich zwiększenia. Parę lat temu nikt go nie słuchał. Teraz ogłasza koniec świata, jaki znamy.

Wśród europejskich partnerów NATO rosną obawy o zwycięstwo Trumpa w wyborach prezydenckich. Ekspert do spraw obronności Christian Moelling radzi Europejczykom, by inwestowali więcej we własne bezpieczeństwo, niezależnie od wyniku wyborów.

Jednak nawet mniej narażony kraj, taki jak Dania, również rozważa wzrost wydatków — w tym celu zniósł nawet jedno święto państwowe. Wcześniej Duńczycy niechętnie myśleli o przeznaczeniu na obronność 2 proc. przed końcem dekady, ale już w tym roku przekraczają ten próg.

Do tego dochodzi główna potęga NATO, Stany Zjednoczone, które pomimo gigantycznego PKB wynoszącego ponad 25 bln dol. (ok. 98 bln zł), osiągnęły poziom 3,4 proc. Chociaż amerykańscy politycy lubią chwalić niemieckie wysiłki w zakresie obronności, wzywają również Berlin do zrobienia jeszcze więcej. A jeśli w przyszłym roku Donald Trump powróci do Białego Domu, prawdopodobnie wywrze dalszą presję na niemiecki rząd.