e-bloger.pl

Wszystko, co warto wiedzieć

Najważniejsze

Kampania polityczna ominie ponad połowę Amerykanów, koncentrując się tylko na wybranych stanach. Analiza wskazuje, kto ma przewagę [NAJNOWSZA PROGNOZA]

To był zdecydowanie dobry tydzień dla Donalda Trumpa, który zwiększa swoje szanse w kluczowych stanach. Rywalizacja pozostaje jednak nadal bardzo wyrównana z niewielką przewagą po stronie Harris. Wczesne głosowanie nie przynosi jeszcze jednoznacznych prognoz. Widać jednak różnice w zaangażowaniu wyborców.

System wyborczy w USA sprawia, że cała uwaga kandydatów na prezydenta koncentruje się na kilku pojedynczych stanach, które ostatecznie zdecydują o wyniku wyborów. Sztaby wyborcze inwestują niemal wszystkie swoje zasoby w wąską grupę stanów wahających się. W konsekwencji prowadzi to do sytuacji, w której większość stanów jest całkowicie ignorowana podczas kampanii.

Na przykład mieszkaniec Pensylwanii będzie nieustannie bombardowany reklamami wyborczymi w telewizji i w internecie, z kolei mieszkaniec Wyoming przez całą kampanię może nie ujrzeć ani jednej. Podobnie jest z różnymi spotkaniami i wiecami, jakie organizują kandydaci. W większości stanów takich spotkań nie było i ich nie będzie, podczas gdy stany wahające się mogą pochwalić się nawet kilkunastoma odwiedzinami przez kandydatów.

Kampania tylko dla niezdecydowanych

Jak można było się spodziewać, to właśnie Pensylwania jest zdecydowanym liderem, jeżeli chodzi o liczbę odwiedzin kandydatów (26 razy). Jest to stan absolutnie kluczowy zarówno dla kampanii Kamali Harris, jak i Donalda Trumpa. Michigan, Karolina Północna i Wisconsin również zostały odwiedzone ponad 10 razy, a Arizona i Georgia niedługo przekroczą tę granicę. Trzy najbardziej liczne stany – Kalifornia, Teksas i Floryda – zostały odwiedzone łącznie dwa razy.

  1. Nevada, która ma blisko 30-krotnie mniejszą populację od tych trzech stanów łącznie, została odwiedzona trzy razy częściej.
  2. Liczba odwiedzin kandydatów w danym stanie wykazuje wysoką korelację z jego szansami na bycie decydującym o wyniku wyborów. To tzw. tipping-point state.

Bezwartościowe głosy?

Rzadkie odwiedziny kandydatów w mniej ważnych stanach są zazwyczaj spowodowane ważnymi rocznicami (np. zamach 11 września — Nowy Jork) lub kampanią na rzecz innych kandydatów. Donald Trump odwiedził Montanę, gdzie namawiał swoich zwolenników do głosowania na republikańskiego kandydata do Senatu — Tima Sheehy’ego. Pomimo że wynik wyborów prezydenckich w Montanie jest praktycznie pewny, to wynik wyborów do Senatu już taki nie jest.

Amerykański system wyborczy prowadzi do tego, że nie każdy głos jest równy. Dysproporcje w wadze głosu są ogromne. Głos w bezpiecznych dla kandydatów stanach de facto nie ma w kampanii żadnej wartości.

  1. Takich stanów jest 36 na 50, mieszka w nich około 58 proc. całej populacji.
  2. System, w którym zwycięzca bierze wszystko, prowadzi do skrajnych patologii.