e-bloger.pl

Wszystko, co warto wiedzieć

Sportowe

Decyzja sezonu jest nieodwołalna. Lekarze zdecydowanie stanęli po swojej stronie

Trwający sezon to dla Danielle Collins prawdziwy renesans formy. Amerykance nie powiodło się co prawda na Roland Garros, gdzie sensacyjnie już w drugiej rundzie wyrzuciła ją Serbka Olga Danilović (7:6(3), 5:7, 4:6), ale poza tym notuje swój najlepszy sezon w karierze. Grała już w finałach w Miami, Charleston i Strasbourgu (dwa pierwsze wygrała), a trzy starcia o tytuł w jednym roku nigdy jej się wcześniej nie zdarzały.

Wróciła też do Top 10 rankingu WTA. Była w nim już co prawda nawet na siódmej pozycji w 2022 roku. Lecz nawet wtedy nie była tak stabilna w grze jak obecnie.

Rodzina zawsze na pierwszym miejscu. Amerykanka już po porażce z Igą Świątek na Australian Open zadeklarowała, że ten sezon będzie jej ostatnim w profesjonalnym tenisie. Jednak gdy z czasem zaczęła osiągać coraz lepsze wyniki, kibice oraz dziennikarze zaczęli regularnie pytać ją, czy nie zmieni zdania. Czy takie rezultaty nie skłaniają jej do przedłużenia tenisowej przygody?

Collins odpowiedziała stanowczo w felietonie napisanym dla BBC.com. Jak się okazuje, główną rolę w jej planach odgrywa zdrowie, a nie sama chęć zakończenia gry w tenisa. Amerykanka pisze, że cierpi na reumatoidalne zapalenie stawów oraz endometriozę. Ta druga utrudnia kobiecie zajście w ciążę i właśnie o to przede wszystkim chodzi Collins.

„Są badania, które twierdzą, że nawet 30-50 proc. kobiet z endometriozą cierpi na bezpłodność. Lekarze ze względu na stopień zaawansowania mojej endometriozy doradzili mi, że powinnam rozpocząć starania o ciążę najszybciej, jak to możliwe. Dla mnie to ostatni dzwonek” – napisała 30-latka.

Collins pragnie normalnego życia. Tenisistka podkreśliła też, że bycie matką to jeden z najważniejszych celów w jej życiu i dla niego poświęci bardzo wiele. Poza tym pragnie już po prostu normalnego życia, a nie ciągłego bycia w tenisowej trasie.

„Nie było mnie na weselach, pogrzebach, wieczorach panieńskich. Kocham tenis, ale podróże z nim związane są bardzo wymagające i uniemożliwiają normalne życie. Jestem wdzięczna tenisowi, za wszystko, co mi dał, ale ja zawsze patrzyłam na niego jako 'coś, co robię’, a nie 'kim jestem'” – podkreśliła Amerykanka. Nie ma zatem większych szans, by miała zmienić zdanie.

Czy swój ostatni mecz rozegra podczas WTA Finals w Rijadzie w Arabii Saudyjskiej? Przekonamy się. Dziś zajmuje czwarte miejsce w WTA Race.