Atak nożownika w Southport. Polka opowiada: Trudno mi otrząsnąć się z tego wydarzenia
Poniedziałek 29 lipca dostarczył tragiczne wieści ze Southport w północno-zachodniej Anglii. Atak nożownika pochłonął życie szesłcioletniej Bebe King, siedmioletniej Elsie Dot Stancombe oraz dziewięcioletniej Alice Dasilva Aguiar. Rannych zostało osiem innych dzieci, z czego pięcioro znajduje się w stanie krytycznym. Doznały ciężkich obrażeń również dwie nauczycielki, które starały się bronić swoich podopiecznych.
Brytyjska policja natychmiast zatrzymała siedemnastoletniego podejrzanego pochodzącego z Walii. Relację z samego ataku w Southport przedstawiła Polka, właścicielka salonu solarium w tamtejszej okolicy. Opowiedziała o chwilach, gdy nad salonem zawisł nagle helikopter. „W pewnym momencie pojawił się helikopter nad moim salonem i krążył tam przez kilka minut” – wspomniała. Kobieta dowiedziała się o dramacie z publicznego posta na Facebooku i wtedy postanowiła zamknąć drzwi salonu na godzinę. „To był bardzo mroczny czas” – podkreśliła. „Wciąż nie potrafię odzyskać spokoju, bo wciąż wraca wspomnienie, że piłam kawę, podczas gdy obok ginęły dzieci. Dlaczego to musiało się wydarzyć?” – mówiła pani Karolina w rozmowie z portalem. Całe wydarzenie odcisnęło na niej trwały ślad emocjonalny.
Wzruszająca opowieść Polaka z Southport
Relacja pana Marcina z dnia ataku również nie pozostawia obojętnym. Opowiedział on o sfetrowanych doświadczeniach z tych strasznych chwil. „Dostrzegłem z boku, że na chodniku leży kobieta w kałuży krwi opierając się o samochód. Zatrzymaliśmy się. Zaczęła krzyczeć. Początkowo myślałem, że ktoś ją potrącił, ale ona w panice krzyczała, że ktoś w środku zabija dzieci” – relacjonował mężczyzna. Jego towarzysz wyrwał się na ulicę trzymając dziecko na rękach. „Mówiłem jej, żeby nie zamykała oczu, zapewniałem, że wszystko będzie dobrze, że zaraz przybędzie pomoc. Kiedy pierwsze trzy karetki przyjechały, zajęły się zabieranymi na końcu dziećmi. (…) Gdy przybyła czwarta karetka, podszedłem prosto do niej, zgłaszając przypadki w bardzo poważnym stanie” – opowiadał świadek wydarzeń.
Dziewczynka przestała nagle oddychać. „Rozpoczęto reanimację, przybiegło kilku sanitariuszy. Otrzymywała zastrzyki, adrenalina był w ruchu. Trzymałem cały czas jej głowę. W międzyczasie przyjechała jej mama, zaczęli pojawiać się rodzice. Wszyscy płakali, krzyczeli” – opisywał pan Marcin. „Nie mogłem sobie wybaczyć, zastanawiałem się, czy mogłem zrobić coś innego” – dodał, podkreślając rozmiar swojego wstrząsu. Trudno opisać wstrząsający nastrój jaki ogarnął Southport tym tragicznym dniem.