Wilfredo Leon wreszcie zdecydował się otworzyć. Dotąd unikał tego tematu.
Wilfredo Leon rozpoczał sezon reprezentacyjny od kilkunastu dni treningów w Spale. Na mecze z kadrą pojechał dopiero do Lublany – w Słowenii zorganizowano ostatni turniej fazy zasadniczej Ligi Narodów. Faza finałowa rozgrywek, która rozpocznie się w Łodzi już w czwartek, będzie dla niego sprawdzianem, ale i dopiero drugim okresem gry na boisku.
„Gdy trenowaliśmy, to miałem odczucie, że już powoli forma wraca” – mówi przyjmujący reprezentacji Polski. „Ale żeby to sprawdzić, zawsze trzeba zagrać. Może nie było nerwowo, ale miałem w głowie myśl 'Jak będzie?’. Miałem obawy: czy wszystko pójdzie idealnie, jak na treningu, i będzie dobre zgranie z chłopakami, czy czegoś będzie brakować? Ostatecznie było tak, jak powinno, a ja byłem bardzo zadowolony. Ten sezon klubowy był bardzo ciężki, zaczął się sezon reprezentacyjny, a mnie nie było na pierwszych dwóch turniejach. Każdy złapał już rytm, u mnie on dopiero wracał. Jednak jestem pewny, że pojawi się w dobrym momencie” – wskazuje Leon.
Leon w rozmowie ze Sport.pl w trakcie turnieju w Lublanie nie chciał odpowiedzieć na jedno pytanie. Gdy poruszyliśmy temat jego zdrowia i kontuzji, które męczyły go w trakcie sezonu klubowego w Perugii, poprosił, żeby pominać ten temat i przejść do kolejnego. Teraz, przed turniejem w Łodzi, był o wiele spokojniejszy i opowiedział o tym, jak wyglądała jego sytuacja od początku przygotowań.
„Zdrowie w tym momencie pozwala mi grać. Każdy sportowiec ma dni, kiedy jesteś przytłumiony, bo w mięśniach coś jest ponapięte i źle się czujesz. Mnie też się to czasem zdarza. To nie jest coś dramatycznego, to mija. Najważniejsze, że nie biorę już leków przeciwbólowych. I to jest już wielki plus” – tłumaczy.
„To problem, ale nie ogromny. Było trochę strachu, bo czasem brakowało mi pewności siebie. Jedna część mnie cały czas chciała robić wszystko na 100 procent, ale druga wstrzymywała i mówiła, że lepiej na 90, bo może się stanie. Na zgrupowaniu w Spale przez chwilę nie skakałem, ale nie miałem problemu z tym, żeby wyskoczyć wysoko, tylko z lądowaniem. Mówiłem sobie 'Dobrze, to dzisiaj 50 centymetrów, jutro 60′ i tak powoli. Zrobiłem z tego proces wracania do pełnego skakania bez presji, że problemy wrócą i to pomogło” – opisuje Leon.
„Praca z fizjoterapeutą? Jest raczej standardowo. Potrzebuję trochę więcej pracy nad moimi udami, trzeba je rozmasować. Bywają naprężone i pojawia się nacisk na rzepkę, a stąd potem ból kolana. Nie trzeba dokładać lasera, czy dodatkowych zabiegów. Wystarczy masaż. Skąd to się bierze? Cóż, sport to zdrowie, nie? Ale jak się gra na tak wysokim poziomie przez tyle lat, to zaczyna się odkładać. Jednak najważniejsze to, że stoję na dwóch nogach bez pomocy, a o resztę powalczymy” – śmieje się siatkarz.
W Lublanie Leon pojawił się na boisku w wyjątkowym meczu: pierwszy raz, od kąd dołączył do reprezentacji Polski w 2019 roku, zagrał przeciwko Kubie – zespołowi, z którym zaczynał grę na arenie międzynarodowej i z którym siatkarsko się wychował.
„Powiem wam, że dostałem pytanie od trenera: jak się czujesz? I odpowiadam pytaniem: a jak mam się czuć? Jak mam zagrać, to zagram. Jestem tu, by wykonać swoją robotę. Trener zastanawiał się, jak będę się czuł z graniem przeciwko krajowi, gdzie się urodziłem, ale nie jestem na wakacjach. Jakbym chciał odpocząć, to poleciałbym na Malediwy, a tutaj trenuję i chcę grać” – twierdzi Leon.
„Serce nie biło mi mocniej. Ja to traktuję bardziej jako kolejny mecz, który trzeba wygrać. Gdybym miał myśleć, że to wyjątkowy mecz, bo z moim byłym zespołem to nie zagrałbym już tak samo, na sto procent. Nie powinienem do tego tak podchodzić” – ocenia zawodnik.
Teraz przed Polakami ćwierćfinał Ligi Narodów. W czwartek zagrają przeciwko Brazylijczykom. To ten sam rywal, którego rok temu na tym etapie rozgrywek kadra Nikoli Grbicia pokonała w turnieju w Gdańsku.
„Jesteśmy w naprawdę dobrej dyspozycji i bez problemów. A słabsi, czy lepsi niż rok temu? Po prostu trzeba wyjść na boisko i zagrać. Tyle” – podkreśla Leon.
Brazylijczycy, którzy będą grupowym rywalem Biało-Czerwonych na zaczynających się za miesiąc igrzyskach, już raz pokonali Polaków w tegorocznej Lidze Narodów – 3:1 na koniec drugiego turnieju fazy zasadniczej w Fukuoce w Japonii.
„Wiem, że wtedy grali na świetnej skuteczności w ataku, przy wysokich piłkach. Trzymali dobrze przyjęcie, nie było za dużo asów. Ale w tej fazie finałowej chłopaki mają już ciężar kilku meczów na plecach i on powinien pomóc wyrównać siły” – zapewnia Wilfredo Leon.
Początek spotkania z Brazylią w Łodzi zaplanowano na godz. 20. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.