Trzy priorytety ukraińskiej misji w Rosji. „Na pewno czeka nas coś zupełnie nowego”
„Operacja wygląda tak, jakby ukraińska armia nigdzie się nie wybierała.” Wciąż jest o wiele więcej pytań niż odpowiedzi. To, co wiemy: Siły Zbrojne Ukrainy, 22 Brygada Zmechanizowana (zwykła ukraińska brygada liczy od 2 do 3 tys. ludzi) wkroczyła na terytorium obwodu kurskiego w rejonach sujańskim i korenowskim. I pomimo tradycyjnych brawurowych oświadczeń strony rosyjskiej, posunęła się ona już co najmniej dwa razy dalej w głąb terytorium Rosji, niż armia rosyjska była w stanie zrobić podczas ofensywy w obwodzie charkowskim. W tym czasie każda osada zajęta przez rosyjskie siły zbrojne była specjalnie wyróżniana przez rosyjską propagandę. Każda wioska, każda osada. Tutaj, tylko w pierwszym dniu (jak podkreślają sami korespondenci Z-war!), stracono 11 osad. I nadal nie jest do końca jasne, kto tak naprawdę kontroluje (i czy w ogóle) miasto Sudża. Jest jednak w 100 proc. jasne, że to centrum tego nieszczęsnego miasteczka (gdzie znajduje się największa rosyjska stacja dystrybucji gazu, przez którą kierowano znaczną część przepływu rosyjskiego gazu eksportowanego do Europy) jest teraz całkowicie zniszczone przez rosyjskie lotnictwo. Podobnie jak Bachmut, Wołczansk, Mariupol czy inne ukraińskie miasta. Smutna ironia ….. Operacja nie jest nalotem rosyjskich jednostek ochotniczych, które już kilkakrotnie wkraczały na terytorium obwodów kurskiego i biełgorodzkiego.
W zasadzie wkroczyły one z porównywalnymi siłami — w ostatniej operacji Legionu Wolności Rosji, Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego (RDK) i Batalionu Syberyjskiego wzięło udział co najmniej tysiąc bojowników. Ale, po pierwsze, strona ukraińska zawsze podkreślała, że sami są Rosjanami, a nie Ukraińcami, i maszerują pod flagą Republiki Rosyjskiej — biało-niebiesko-białą. A po drugie, choć oczywiście podczas każdej akcji Legionu Wolności Rosji mieliśmy pewną nadzieję, że może ona przekształcić się w trwałe wyzwolenie terytorium Rosji, to jednak działania te miały wyraźnie tymczasowy charakter. Ta sama operacja, którą obecnie przeprowadza armia ukraińska, wykorzystuje ciężką broń, pojazdy opancerzone, lotnictwo i artylerię. Coś, czym rosyjski Legion Wolności nie dysponuje. A ta operacja wygląda tak, jakby ukraińska armia nigdzie się nie wybierała.
Trzy prawdopodobne cele
Jakie znaczenie, z wojskowego punktu widzenia, powinna mieć ta operacja? O zadaniach postawionych przez ukraińskie dowództwo wojskowe można się tylko domyślać, tego typu informacje nie wychodzą poza niezwykle wąski krąg. Przychodzą mi do głowy trzy prawdopodobne cele. Po pierwsze, przecięcie logistyki rakietowej, tj. możliwości przerzutu wojsk wzdłuż linii granicy państwowej między Rosją a Ukrainą, przerwanie połączeń logistycznych między obwodami kurskim i białogrodzkim. Oddanie głównych szlaków transportowych pod kontrolę ukraińską można uznać za ważny cel bojowy.
Linie kolejowe, które znajdują się w odległości 20 km od granicy, są stosunkowo łatwe do przecięcia. Dużą nagrodą logistyczną może być dostęp do autostrad federalnych E105 (M2 „Krym”, inaczej Autostrada Symferopolska, która łączy Kursk, Biełgorod i Charków niemal w linii prostej) i E38 (R-298 Woroneż — Kursk — Rylsk). W tym celu Siły Zbrojne Ukrainy muszą przejść ok. 60 km. Dotychczasowe natarcie w kierunku Koreniewo — Rylsk oraz obejście Sudży od północy i południa potwierdzają tę wersję. Po drugie, prawdopodobnym celem wojskowym, który również jest całkiem realistyczny, jest zmuszenie rosyjskiego kierownictwa do przerzucenia wojsk z kierunku Doniecka i Zaporoz’a z powrotem na terytorium Rosji, na terytorium obwodu kurskiego.
Powinno to doprowadzić do zawieszenia ofensywy, która bardzo powoli, ale systematycznie trwa w obwodzie donieckim. Wcześniejsze doświadczenia pokazują jednak, że rosyjski sztab generalny jest bardziej skłonny do odsłaniania tyłów i flanki, ale nie do dotykania jednostek aktywnie walczących na terytorium Ukrainy. Po trzecie, fantastyczny cel, ale wcale bym go nie lekceważył: zajęcie elektrowni jądrowej w Kursku (również 60 km od granicy, jeśli wziąć autostradę R-200 Sumy — Suja — Kursk) z późniejszą wymianą kontroli nad tą elektrownią na elektrownię jądrową w Zaporoz’u, co byłoby bardzo przydatne dla Ukrainy, aby przetrwać ten trudny okres w przededniu niezwykle trudnej zimy.
Rosja bez obrony
Ale oprócz odgadywania zadań wojskowych, mnie osobiście jako polityka nie może nie interesować inny aspekt wszystkiego, co się dzieje. Do tej pory terytorium Federacji Rosyjskiej, jak często żartowałem w ciemno (ale na pewno było w tym trochę prawdy!), znajdowało się pod ochroną Zachodu, krajów NATO, które nie pozwalały Ukrainie na wejście na terytorium Federacji Rosyjskiej z własnymi siłami, ani (tym bardziej) na użycie zachodniej broni na terytorium Rosji. W trakcie realizacji operacji widzimy, że ograniczenia te są całkowicie lekceważone. I jest to z pewnością coś zasadniczo nowego.
Strona rosyjska była tak pewna, że Zachód nie zezwoli na żadną taką operację, że nawet wiedząc o koncentracji wojsk ukraińskich w strefie przygranicznej, rosyjskie dowództwo wojskowe nie zrobiło dokładnie nic. Chociaż to gromadzenie trwało od miesięcy i nie można było tego ukryć. Wiele wskazuje na to, że strona rosyjska wiedziała, co się dzieje. Po rozpoczęciu ofensywy strona amerykańska dosyć przewidywalnie nie powiedziała ani tak, ani nie, stwierdzając: „Będziemy prosić Ukrainę o informacje na temat tego, co się dzieje”. Ale w każdym razie nawet ta reakcja dowodzi tego, co wielokrotnie powtarzałem: Ukraina może działać praktycznie niezależnie od jakichkolwiek systemowych ograniczeń Zachodu.
Oczywiście, zawsze należy słuchać opinii sojusznika, który, po pierwsze, może udzielić rzetelnych porad w oparciu o swoje dane wywiadowcze i analityczne, a po drugie, może mieć konkretny interes, który należy wziąć pod uwagę przy podejmowaniu pewnych kroków wpływających na sytuację na świecie. Ale wszystkie te obawy dotyczące „eskalacji” i tak dalej zdecydowanie nie są warte zwracania na nie poważnej uwagi. Wręcz przeciwnie, należy zająć się (i uczynić priorytetem na najbliższą przyszłość!) operacjami na terytorium Rosji, które mogą mieć zarówno charakter wojskowy, jak i partyzancki. Wojna może zakończyć się tylko tam.
W obronie rosyjskich ochotników
Mam jednak jedną obawę: upewniwszy się, że w rzeczywistości „czerwone linie” istnieją tylko w wyobraźni dziennikarzy lub pojedynczych polityków, ukraińscy dowódcy wojskowi mogą wylać dziecko z kąpielą, a mianowicie oświadczyć, że w tej sytuacji istnienie rosyjskich jednostek ochotniczych traci sens i niesie ze sobą jedynie pewne ryzyko wojskowe, polityczne lub organizacyjne.
I widzimy oznaki, że tą niebezpieczną drogą podążają obecnie niektórzy przedstawiciele ukraińskiego dowództwa wojskowego, deklarując, że „rosyjskie legiony są oddzielne i polityka jest oddzielna”. Ale legion bez polityki to tylko kolejna, niezbyt duża jednostka ukraińskich sił zbrojnych. W rzeczywistości własnie teraz polityczna rola Rosyjskiego Legionu Wolności, rosyjskiego ruchu oporu jako całości, staje się dziesięciokrotnie bardziej znacząca.
Jeśli ukraińskiej armii uda się nie tylko posunąć naprzód, ale utrzymać terytorium, konieczne będzie utworzenie władz przejściowych na tym właśnie wyzwolonym terytorium. Konieczne będzie stworzenie milicji ludowej, która będzie na nich działać. Ale najważniejsze jest to, że propaganda Kremla nie może być wykorzystywana jako wymówka i narzędzie do gromadzenia Rosjan, którzy obawiają się, że wróg najechał kraj, że obca armia najechała kraj. Nie jest łatwo to zrobić, ale nie jest to niemożliwe. Możliwości propagandowe w Rosji są niestety dość duże. Ale podniesienie takiej fali przeciwko rosyjskim żołnierzom legionu „Wolność Rosji” jest wielokrotnie trudniejsze niż przeciwko żołnierzom, którzy będą walczyć pod flagą Ukrainy. Myślę, że błędem byłoby nie brać tego faktu pod uwagę, co może kosztować bardzo drogo, dużą liczbę istnień ludzkich zarówno rosyjskich, jak i ukraińskich żołnierzy. Nie wspominając o eskalacji wojny, która teraz przejdzie również przez rosyjskie osady, nie ograniczając się do terytorium obwodu kurskiego lub białogrodzkiego.