FlixBus porzucił 70-latka nocą na łonie natury. Kobieta musiała wracać autostopem.
Pod marką działają przewozy autokarowe na terenie kilkudziesięciu krajów Europy. Wiele osób zapewne zauważyło charakterystyczne kolorowe autobusy należące do niemieckiej firmy. „Gazeta Wyborcza” opisała historię kobiety, która na początku maja skorzystała z usług tego przewoźnika.
Kobieta wyjechała autokarem, gdzie czekał na nią jej mąż. Niestety, na miejsce docelowe musiała dojechać nie autobusem, na który opłaciła bilet, a innym środkiem transportu. Jak do tego doszło i jak całą sprawę skomentował przewoźnik?
Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, podróż rozpoczęła się o godzinie 21:20, a planowano, że dotrze około godziny 1:00 w nocy. W pewnym momencie, autobus zatrzymał się na postojowej stacji, podczas której pasażerowie mogli rozprostować nogi lub skorzystać z toalety. Pasażerka postanowiła wyjść.
Gdy chciała wrócić do autobusu, okazało się, że kierowca odjechał. 70-latka twierdzi, że wyszła na maksymalnie 5 minut. Kiedy rozejrzała się, zauważyła jedynie stojące tiry z kierowcami śpiącymi we wnętrzu. Pozostałe bagaże kobiety zostały w bagażniku autobusu, który pojechał do Katowic.
Ponieważ nie udało się skontaktować z firmą przez infolinię, 70-latka poprosiła o pomoc obcych ludzi, którzy zatrzymali się na stacji. Wspólnie dotarli do celu podróży, gdzie dzięki uprzejmości innego kierowcy autobusu.
Mężczyzna, mąż podróżującej kobiety skomentował całą sytuację, mówiąc, że jego żona nie była w stanie dotrzeć na miejsce przed oraz był zaniepokojony opóźnieniem.
Przewoźnik, w przesłanej odpowiedzi „Gazecie Wyborczej”, stwierdził, że sposób funkcjonowania firmy przypomina ściśle określony harmonogram, którego kierowcy muszą przestrzegać. Autobusy kursują według ustalonego rozkładu, a regularne przerwy są zaplanowane, aby minimalizować ewentualne opóźnienia.
Biuro prasowe wyjaśniło, że „przerwy są wyraźnie ogłaszane z planowanym czasem postoju, a ich długość jest przestrzegana, aby uniknąć opóźnień na trasie”. Mimo, że pasażerka twierdzi, że jej krótka nieobecność trwała tylko chwilę, firma utrzymuje, że przerwa trwała 10 minut, po czym kierowca czekał dodatkowe 5 minut. Firma wielokrotnie podkreślała, że dba o komfort podróżujących.